Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/203

Ta strona została przepisana.
IX.

— Kareta Obłońskiego! — gniewnym basem zawołał szwajcar. Kareta zajechała i obydwaj wsiedli do niej. Tylko przez pierwszą chwilę, dopóki kareta nie wyjechała z bramy, Lewin odczuwał w dalszym ciągu wrażenie klubowego spokoju, komfortu i wykwintu; z chwilą jednak, gdy wyjechali na ulicę, gdy odczuł wstrząśnienia na nierównym bruku, gdy usłyszał gniewne wołanie dorożkarza, jadącego z przeciwnej strony, gdy ujrzał czerwony szyld szynku, oświetlony chwiejnem światłem latarni, wrażenie to znikło, i Lewin zaczął zastanawiać się nad swemi czynnościami i zapytał siebie, czy dobrze robi, jadąc do Anny. Co Kiti powie na to? Lecz Stepan Arkadjewicz nie dał mu pogrążać się w myślach i, zdając się domyślać, nad czem zastanawiał się Lewin, pośpieszył wcząć z nim rozmowę.
— Rad jestem bardzo, że ją poznasz. Dolly również oddawna już życzyła sobie tego. Lwów przecież złożył jej wizytę i bywa stale. Chociaż to moja siostra — ciągnął Stepan Arkadjewicz — śmiało jednak mogę powiedzieć, że to niezwykła kobieta... sam się przekonasz za chwilę. Położenie jej jest bardzo przy krem, szczególnie obecnie.
— Dlaczego szczególnie obecnie?
— Prowadzimy teraz rokowania z jej mężem co do rozwodu; on w zasadzie zgadza się, lecz zachodzą pewne trudności co do syna, i cała sprawa, która powinna się już była skończyć dawno, ciągnie się przeszło od trzech miesięcy. Z chwilą, gdy rozwód będzie, Anna wyjdzie za Wrońskiego, — co to za głupi zwyczaj tych ślubów, w które nikt nie wierzy, a który stoi tylko ludziom na przeszkodzie do szczęścia — wstawił Stepan Arkadjewicz, — a wtedy pozycya ich będzie miała jakąś podstawę i niczem nie będzie się różnić od twojej lub mojej.
— Na czem polega ta trudność? — zapytał Lewin.