Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/209

Ta strona została przepisana.

Please order the tea in the drawnig-room[1].
Dziewczynka podniosła się i wyszła.
— Zdała egzamin? — zapytał Stepan Arkadjewicz.
— Świetnie... bardzo zdolna dziewczyna i ma dobry charakter.
— Skończy się na tem, iż pokochasz ją bardziej, niż swoją własną.
— Widać, że to mężczyzna mówi. W miłości niema ani bardziej ani mniej... kocham córkę jedną miłością, a ją drugą.
— A ja powiadam Annie Arkadjewnie — rzekł Wołkujew — że gdyby setną część energii, zużywanej na tę małą Angielkę, użyła na wychowywanie i oświatę rosyjskich dzieci, to przyczyniłaby się do nadzwyczaj ważnej i pożytecznej pracy.
— Wolno panu tak mówić, ale ja nie mogę. Hrabia Aleksiej Kiryłowicz zachęcał mnie bardzo (wymawiając wyrazy hrabia Aleksiej Kiryłowicz nieśmiało i pytająco spojrzała na Lewina, który pomimowoli odpowiedział jej spojrzeniem potakującem i pełnem szacunku), abym zajęła się szkołą na wsi. Byłam tam parę razy. Dzieci podobały mi się bardzo, ale nie mogłam jakoś przywiązać się do nich. Mówi pan o energii. Energia jest skutkiem zamiłowania, a jeżeli zamiłowania niema, musu nie można sobie zadawać. Pokochałam tę dziewczynkę, sama nawet nie wiem za co i dlaczego — i znowu spojrzała na Lewina. Uśmiech jej i spojrzenie mówiły mu, że tylko do niego zwraca swe słowa, że chodzi jej tylko o jego zdanie, i że jednocześnie wie z góry, iż rozumieją się nawzajem.

— Zgadzam się z panią najzupełniej... ani szkole, ani żadnemu innemu zakładowi w tym rodzaju nie można oddać serca, i zdaje mi się, że właśnie z tego powodu te filantropijne instytucye przynoszą zawsze tak mało owoców.

  1. Każ podać herbatę do salonu.