— Tak, że był zakochanym w tej pannie, co to umarła...
— Byłem wtedy dzieckiem jeszcze i wiem o tem tylko z opowiadań... przypominam go sobie jednak... był nadzwyczaj sympatyczny wtedy. Ale gdy od tego czasu przyglądam się jego postępowaniu z kobietami, widzę, że jest uprzejmym dla nich, że niektóre podobają mu się, lecz widać, iż patrzy na nie poprostu jak na ludzi, a nie jak na kobiety.
— Tak, ale teraz z Wareńką... zdaje mi się, że coś jest...
— Może i jest... trzeba go znać jednak... Jest to niezwykły, dziwny człowiek... żyje tylko życiem duchowem... jest to człowiek o zbyt czystej i podniosłej duszy.
— Jakto? Czy ożenienie się przyniosłoby mu ujmę?
— Nie, lecz on przywykł do tego stopnia żyć życiem duchowem, że w żaden sposób nie może pogodzić się z rzeczywistością, a Wareńka w każdym razie jest rzeczywistością.
Lewin przyzwyczaił się już teraz wypowiadać wprost swoje myśli i nie zadawał sobie pracy przyoblekania ich w ścisłe wysławianie się, gdyż wiedział, że żona, szczególnie w takich serdecznych chwilach, jak teraz, zrozumie odrazu myśli jego, i Kiti w rzeczy samej zrozumiała go.
— Dobrze, ale i ona niema w sobie tyle „rzeczywistości“, co ja naprzykład; jestem też pewną, że we mnie nie zakochałby się nigdy.
— A jednak on kocha cię bardzo, i sprawia mi to ogromną przyjemność, że moi kochają cię...
— W istocie, jest dla mnie bardzo, dobrym, ale...
— Ale w każdym razie z nieboszczykiem Nikolinką polubilibyście się jeszcze bardziej — dokończył Lewin. — Czemuż nie mamy mówić o nim? — dodał. — Chwilami doprawdy czynię sam sobie wyrzuty; skończy się na tem, że zapomnę o nim zupełnie. A był to taki dziwny, a zarazem zacny człowiek... Ale o czem to myśmy mówili? — odezwał się po chwili milczenia.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/22
Ta strona została skorygowana.