sam ośrodek duszy tlił się teraz w jej oczach. I w tej prostocie widział ją, tę samą, którą tak kochał nadzwyczaj, jeszcze lepiej. Patrzała na niego z uśmiechem, lecz nagle brwi jej poruszyły się, podniosła głowę i zbliżywszy się prędko do męża, ujęła go za rękę i przytuliła się do niego, oblewając go swym gorącym oddechem; cierpiała i zdawała skarżyć się na swe cierpienia. I w pierwszej chwili wydało mu się, jak zwykle, że to on sam winien. Lecz w jej spojrzeniu była pieszczota, mówiąca, iż nie dość, że nie czyni mu wyrzutów, ale że za te właśnie cierpienia kocha go. „Jeżeli nie ja, to któż winien?“ — przyszło mu pomimowoli na myśl, szukając winowajcy i chcąc zemścić się na nim, ale winowajcy nie było. Ona cierpiała, skarżyła się i dumną była z tych cierpień, cieszyła się z nich i kochała je. Lewin wiedział, że w duszy jej dzieje się coś wzniosłego, lecz co? — nie był w stanie pojąć. Było to coś, co nie daje się objąć rozumem.
— Posłałam po mamę. A ty jedź czemprędzej do Lisawety Pietrownej... Kostia!... Już mi nic nie jest... już przeszło...
Odeszła od niego i zadzwoniła.
— Idź już teraz... Pasza będzie przy mnie.
I Lewin ujrzał z podziwieniem, że wzięła do rąk robotę, przyniesioną w nocy, i że robi ją dalej.
Gdy Lewin wychodził jednemi drzwiami, słyszał, że drugiemi wchodzi służąca; zatrzymał się na progu i słyszał, że Kiti wydaje dziewczynie szczegółowe rozkazy i sama z jej pomocą przesuwa łóżko.
Ubrał się, i zanim zaszły konie, raz jeszcze zabiegł do sypialni i to nie na palcach, ale na skrzydłach, jak mu się zdawało. Dwie służące przestawiały sypialnię, Kiti chodziła po pokoju, robiąc szydełkiem i dawała im różne polecenia.
— Jadę natychmiast po doktora, posłałem już po Lisawetę Pietrownę, ale sam też będę u niej. Co to jeszcze trzeba zrobić? A prawda... do Dolly...
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/221
Ta strona została skorygowana.