„Jeżeli rzeczy tak stoją — rzekł do siebie — tom powinien zastanowić się nad wszystkiem i zdecydować się, a nie poddawać się, jak młody chłopak, chwilowemu wrażeniu.“
— Pójdę teraz zbierać grzyby niezależnie od reszty towarzystwa, gdyż zdobycze moje są, jak dotąd, nader szczupłe — rzekł i poszedł z polanki, porosłej zrzadka staremi brzozami, po jedwabistej, rzadkiej trawie, po której wszyscy chodzili, w głąb lasu, gdzie pomiędzy białymi, brzozowymi pniami szarzały pnie osiczyny i zieleniły się krzaki leszczyny. Odszedłszy dziesięć kroków i ukrywszy się za krzakiem głogu, obsypanego różowawo-czerwonymi kwiatami, Siergiej Iwanowicz zatrzymał się, wiedząc, iż nikt go nie widzi.
Cisza głęboka panowała dokoła. Nad brzozami tylko, pod któremi stał, brzęczały, jak rój pszczół, muchy, i od czasu do czasu dolatywały dziecinne głosy. Nagle, niedaleko od skraju lasu zadźwięczał kontraltowy głos Wareńki, wołającej na Gryszę, i radosny uśmiech osiadł na obliczu Siergieja Iwanowicza. Zauważywszy ten uśmiech, Siergiej Iwanowicz kiwnął z naganą głową i, wyjąwszy z papierośnicy cygaro, zaczął je zapalać. Długo nie mógł zapalić zapałki o pień brzozy. Cienki naskórek białej kory oblepiał fosfor i ogień wciąż gasł. Nareszcie jedna z zapałek zapaliła się, wonny dym cygara wzniósł się obłokiem nad krzakiem i pociągnął pod spuszczające się gałązki brzozy. Śledząc oczyma smugę dymu, Siergiej Iwanowicz poszedł dalej wolnym krokiem i zaczął obmyślać swe położenie.
„Czemu nie? — myślał — gdyby to było tylko chwilowe uczucie lub namiętność, gdybym odczuwał tylko ten pociąg, ten wzajemny pociąg (mam prawo rzec wzajemny), lecz gdybym wiedział, że jest on wręcz przeciwny całemu memu dotychczasowemu życiu, gdybym czuł, że oddając się temu pociągowi, sprzeniewierzam się swemu powołaniu i obowiązkom... ale tak nie jest. Jeden tylko zarzut mogę postawić: gdym utracił Marie, powiedziałem sobie, że zostanę wiernym jej pamięci... to jedno mogę tylko
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/26
Ta strona została skorygowana.