Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/278

Ta strona została skorygowana.

„Nie poczuwam się do żadnej winy względem niej — myślał — jeżeli chce ukarać samą siebie, tant pis pour elle.“ Gdy wychodził z pokoju, zdawało mu się, że ona odezwała się do niego i w sercu jego powstało nagle współczucie ku niej.
— Co, Anno?
— Nic — odparła również obojętnie i spokojnie.
„Nic!... a więc tant pis“ — pomyślał, obojętniejąc znowu, poczem odwrócił się i wyszedł. Wychodząc, ujrzał w lustrze jej bladą twarz z drzącemi wargami, chciał więc zatrzymać się i odezwać się do niej serdeczniej, lecz nim namyślił się, co ma powiedzieć, nogi same, bez udziału jego woli, wyniosły go z pokoju.
Wroński cały ten dzień spędził na mieście, i gdy późnym wieczorem powrócił do domu, służąca oznajmiła mu, że Annę Arkadjewnę boli głowa, i prosi, aby nikt nie wchodził do jej pokoju.

XXVI.

Żadna poprzednia sprzeczka nie trwała cały dzień; dzisiaj dopiero miało to miejsce po raz pierwszy. Nie można nawet nazwać tego nieporozumieniem; było to raczej widoczne przyznanie się do obojętności. Czyż można było rzucić jej takie spojrzenie, jakiem on spojrzał, gdy wchodził do jej pokoju po dyplom? Spojrzeć na nią, przekonać się, że serce pęka jej z bolu, i odejść, nie odzywając się ani słowa i nic sobie nie robiąc z jej cierpień? Nie ulega wątpliwości, że on nie tyle zobojętniał ku niej, co nienawidzi ją, gdyż kocha inną kobietę.
Przypominając sobie wszystkie ostre wyrazy, jakie powiedział jej, Anna wyobrażała sobie i te, które, widocznem było, że chciał i mógł jej powiedzieć, i pomimowoli poddawała się coraz większemu rozdrażnieniu.
„Nie zatrzymuję pani — mógł powiedzieć jej — może pani iść sobie, dokąd jej się żywnie podoba! Zapewne pani