Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/282

Ta strona została skorygowana.

chcąc jednak powiedzieć mu o swem postanowieniu, weszła do jego gabinetu.
— Księżna Sorokina z córką zatrzymała się przed domem, aby oddać mi papiery i pieniądze przysłane przez matkę, gdyż wczoraj nie mogłem ich odebrać. — A jak twoja głowa? Czy lepiej? — zapytał dalej ze spokojem, nie chcąc widzieć i zwracać uwagi na ponury i uroczysty wyraz Anny.
Ona stała na środku pokoju i, nie odzywając się ani słowa, patrzała na niego. On spojrzał na nią, spochmurniał na chwilę i czytał list w dalszym ciągu: ona odwróciła się i wyszła powoli z pokoju. Mógł ją jeszcze zawrócić, ale doszła już do drzwi, a on wciąż nie odzywał się i słychać było tylko szelest przewracanych kartek.
— Prawda... przypomniałem sobie — odezwał się w chwili, gdy Anna była już we drzwiach — więc jutro jedziemy stanowczo? Czy tak?
— Pan, ale nie ja — odparła, odwracając się od niego.
— Anno... nie rozumiem twego postępowania!...
— Pan, ale nie ja! — powtórzyła.
— To już jest doprawdy nie do zniesienia!
— Pan... pan będzie żałował tego — odparła i wyszła.
Wroński, przerażony rozpaczliwym wyrazem, z jakim były powiedziane te słowa, zerwał się z miejsca i chciał pobiedz za nią, zapanował jednak nad sobą, usiadł znowu i, zacisnąwszy mocno zęby, zamyślił się ponuro.
Ta niewyraźna pogróżka, zupełnie niewłaściwa jego zdaniem, rozdrażniła go. „Próbowałem wszystkiego — pomyślał — pozostaje mi tylko nie zwracać żadnej uwagi“ — i zaczął wybierać się do miasta i do matki, u której musiał być znowu, aby uzyskać podpis na plenipotencyi.
Anna słyszała, jak kroki jego rozlegają się w gabinecie i jadalnym pokoju, w salonie zatrzymał się, nie wszedł jednak do niej, polecił tylko aby wydano stajennemu Wojtowa sprzedanego wczoraj ogiera. Potem Anna słyszała jak