Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/289

Ta strona została przepisana.

— Myśmy otrzymali depeszę — odparła Anna, szukając oczyma Kiti.
— Pisze, że nie może wyrozumieć, czego chce właściwie Aleksiej Aleksandrowicz, nie wyjedzie jednak z Petersburga bez odpowiedzi.
— Myślałam, że masz gości... czy można przeczytać list?
— Mam... Kiti — odparła Dolly z lekkiem zakłopotaniem — została w dziecinnym pokoju... chorowała bardzo...
— Słyszałam... czy można przeczytać co Stiwa pisze?
— Przyniosę ci go zaraz... ale on nie odmawia jeszcze stanowczo i Stiwa nie traci nadziei — odparła Dolly, zatrzymując się we drzwiach.
— Ja nie spodziewam się już i nie chcę — rzekła Anna.
„Czy Kiti jest zdania, że nie zasługuję na to, aby się ze mną przywitać? — pomyślała Anna po wyjściu Dolly — może i ma słuszność, w każdym razie nie powinna ona, ona, co się kochała we Wrońskim, okazywać mi, że pogardza mną. Wiem aż nadto dobrze, że żadna porządna kobieta nie może i nie powinna przyjmować osoby, będącej w mojej pozycyi. Wiem, żem wszystko musiała poświęcić dla niego... i oto nagroda! O... jak ja nienawidzę go teraz! I pocom ja przyjeżdżała tutaj? Przykrzej mi tylko i boleśniej!“...
Z sąsiedniego pokoju dobiegały ją głosy sióstr. „I co ja mam powiedzieć teraz Dolly? Czy mam sprawić przyjemność Kiti swem nieszczęściem, czy mam prosić ją o opiekę nad sobą? Nie... Dolly nic mi nie pomoże... nie mam jej nawet coprawda nic do powiedzenia. Chciałabym jedak bardzo zobaczyć Kiti, aby dowieść jej, że pogardzam wszystkimi i wszystkiem i że świat cały zobojętniał mi do najwyższego stopnia.“
Powróciła Dolly i przyniesła list, Anna przeczytała go i w milczeniu oddała bratowej:
— Wiedziałam już o tem i już mnie to nic a nic nie obchodzi.