Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/291

Ta strona została przepisana.

— Przyjechałam pożegnać się z tobą — rzekła, wstając.
— Kiedyż wy jedziecie?
Anna, nie dając odpowiedzi bratowej, zwróciła się znowu do Kiti.
— Bardzo mi przyjemnie, żem się z panią spotkała — rzekła z uśmiechem — słyszałam o pani bardzo wiele dobrego, nawet od męża pani... był u mnie i podobał mi się nadzwyczaj, dodała ze złym widocznie zamiarem — co porabia obecnie?
— Wyjechał na wieś — odparła Kiti, rumieniąc się.
— Niech pani będzie łaskawą kłaniać mu się odemnie... ale koniecznie...
— Koniecznie! — naiwnie powtórzyła Kiti, patrząc jej ze współczuciem w oczy.
— Do widzenia więc, Dolly! — i Anna wyszła z pospiechem, ucałowawszy Dolly i uściskiem dłoni pożegnawszy się z Kiti.
— Zawsze taka ładna i pociągająca — uczyniła uwagę Kiti po wyjściu Anny — wygląda jednak na nieszczęśliwą, na bardzo nieszczęśliwą!
— Nie... tylko dzisiaj jest w niej coś niezwykłego — odparła Dolly. — Gdym odprowadzała ją do przedpokoju, myślałam, że się rozpłacze lada chwila.

XXIX.

Anna, wracając powozem od Dolly, była jeszcze bardziej rozdenerwowaną, niż w chwili wyjazdu z domu. Do poprzednich przykrości dołączyło się jeszcze jedno nieprzyjemne uczucie, jakiego doznała, rozmawiając z Kiti; zdawało się jej, że Kiti jest na nią obrażoną i że pragnie trzymać się od niej z daleka.
— Dokąd pani każe? Do domu? — zapytał Piotr.
— Do domu — odparła, nie myśląc nawet teraz dokąd ma jechać.