Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/297

Ta strona została skorygowana.

Wiem to wszystko, ale to nic nie pomaga. Jeżeli on, nie kochając mnie, z obowiązku tylko będzie dobrym i czułym dla mnie, a tego nie będzie, czego ja sobie życzę, tak... to to jest tysiące razy gorsze niż nienawiść! To piekło! A do tego już doszło... on oddawna już nie kocha mnie... a gdzie kończy się miłość, tam zaczyna się nienawiść... Tych ulic nie znam zupełnie, jakieś góry i wciąż tylko domy i domy... A w domach ludzie, bardzo dużo ludzi... Tyle ich jest, zliczyć ich trudno, a wszyscy nienawidzą się nawzajem. Przypuśćmy, że wymyślę coś takiego, czego życzę sobie i co mi zapewni szczęście. No... naprzykład? Otrzymuję rozwód, Aleksiej Aleksandrowicz oddaje mi Sierożę, wychodzę za mąż za Wrońskiego“... Gdy Anna przypomniała sobie Aleksieja Aleksandrowicza, z niezwykłą żywością wyobraziła go sobie natychmiast, jak żywego przed sobą, z jego łagodnemi, zgasłemi oczami bez życia, blękitnemi żyłami na białych rękach, z jego szczególnemi intonacyami i trzaskaniem palcami; dreszcz wstrętu i obrzydzenia przejął ją na wspomnienie stosunku, istniejącego kiedyś między nimi, stosunku, który również nazywał się miłością. „Otrzymam rozwód i zostanę żoną Wrońskiego... i co mi z tego przyjdzie?... że Kiti będzie zachowywać się względem mnie inaczej, jak dzisiaj? Nie! A Sieroża czy przestanie pytać się lub myśleć o moich dwóch mężach? A jakież nowe uczucie stworzę między sobą a Wrońskim? Czyż mogę liczyć już nie na to, że będę szczęśliwą, lecz że przestanę cierpieć? Nie, stanowczo nie!“ — odpowiedziała bez najmniejszego wahania. — „Niesposób... nasze życia rozchodzą się, jam jego, a on mojem nieszczęściem, a przerobić ani mnie ani jego nie można. Próbowałam już rozmaitych sposobów, ale śruba zużyła się. Co ja jestem, nędzarka obarczona dzieckiem, nad którą on lituje się tylko. Czyż my wszyscy nie jesteśmy rzuceni na świat tylko po to, aby nienawidzieć się nawzajem, i co za tem idzie, czynić sobie przykrości? — Idą uczniowie z gimnazyum i śmieją się! Sieroża?“... — przy-