Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/298

Ta strona została przepisana.

pomniała sobie syna. — „Myślałam również, że kocham go i cieszyłam się tą myślą... a jednak obchodzę się bez niego i zastąpiłam go inną miłością... nie uskarżałam się nawet na tę zamianę, dopóki miłość Wrońskiego czyniła zadość mym wymaganiom.“ I Anna z odrazą przypomniała sobie wszystko, co nazywała swą miłością. Cieszył ją teraz jasny, zdrowy pogląd na życie swoje i na ludzi. „Tak... i ja, i Piotr, i stangret Teodor, i ten kupiec i ci wszyscy ludzie, co mieszkają tam nad Wołgą, na której brzegi zapraszają te afisze... i wszędzie i zawsze!“ — myślała, gdy już podjechała do niskich zabudowań niżegorodzkiej stacyi, i gdy tragarze wybiegli na spotkanie powozu.
— Czy każe pani kupić bilet do Obirałowki? — zapytał Piotr.
Anna zapomniała zupełnie dokąd i po co jedzie i tylko z wielkim wysiłkiem mogła zrozumieć pytanie.
— Tak — odparła, wysiadając z powozu i oddając lokajowi portmonetkę; walizkę wzięła sama.
Torując sobie drogę ku sali pierwszej klasy przez tłum podróżnych i odprowadzających, Anna przypominała sobie stopniowo wszystkie szczegóły swego położenia i powzięte plany, nie wiedząc, który z nich doprowadzić do skutku. I znowu to nadzieja, to rozpacz, zaczęły rozdrażniać rany jej zbolałego, bijącego mocno serca. Siedząc na kanapie i czekając na odejście pociągu, Anna spoglądała z odrazą na wchodzących i wychodzących (wszyscy wydawali się jej wstrętnymi), myślała o tem, jak pojedzie na stacyę i napisze parę słów do niego, i o tem, co ma mu napisać, i o tem, jak on teraz skarży się, na nią przed matką, o tem jak wejdzie do niego do domu matki i co mu powie. Chwilami zaś przychodziło jej na myśl, że mogłaby być jeszcze szczęśliwą w życiu... że jednocześnie kocha i nienawidzi go, że serce bije jej niezwykle prędko i mocno...