Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/322

Ta strona została skorygowana.

po peronie; w wagonie tak duszno!... List? Nie, dziękuję panu; kto szuka śmierci, obejdzie się bez rekomendacyj... chyba do Turków!... — dodał, uśmiechając się oczyma tylko; oczy jego miały gniewny i cierpiący wyraz.
— A jednak może się panu przydać znajomość z człowiekiem, znającym dokładnie tamtejsze stosunki... a zresztą, jak pan chce. Ucieszyłem się bardzo, gdym się dowiedział o pańskiem postanowieniu: ludzie napadają ze wszystkich stron na ochotników, więc człowiek w rodzaju pana może ich tylko podnieść w przekonaniu ogółu.
— Jako człowiek tyle tylko jestem wart, że nic a nic nie cenię mego życia... a że mam dosyć energii, aby się wrąbać w sam środek czworoboku i złamać go, albo poledz, to wiem napewno. Jestem zadowolony, że mam czemu oddać swe życie, które nie tyle jest mi niepotrzebnem, co zbrzydło mi... zawsze przyda się ono komuś — i Wroński poruszył niecierpliwie szczęką, gdyż ząb na chwilę nie przestawał dokuczać mu i przeszkadzał rozmawiać.
— Ręczę panu, że się pan odrodzi — rzekł Siergiej Iwanowicz ze wzruszeniem. — Pomoc, jaką pan okazuje swym pobratymcom, gdy chcą zrzucić z siebie dolegające im jarzmo, jest czynem wzniosłym, dla którego warto i żyć i umierać. Niech Bóg pana prowadzi i niech da mu spokój i ukojenie — dodał i wyciągnął rękę ku Wrońskiemu.
Wroński uścisnął mocno podaną sobie dłoń.
— Jako narzędzie mogę jeszcze być zdatnym... lecz jako człowiek jestem już tylko ruiną — dodał powoli.
Ślina, napełniająca ciągle usta z powodu bolu zębów, przeszkadzała mu mówić, i Wroński zamilkł, przypatrując się z zajęciem kołom lokomotywy, powoli i bez hałasu toczącej się po szynach.
I nagle co innego, nie tyle uczucie bolu, co dotkliwe moralne cierpienie, kazało mu zapomnieć na chwilę o zębie.
Patrząc na lokomotywę i na szyny, będąc pod wpływem rozmowy ze znajomym, z którym po raz pierwszy do-