Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/327

Ta strona została przepisana.
VII.

Agafia Michajłowna wyszła na palcach, niańka zapuściła roletę, wypędziła z pod tiulowej kotary nad łóżeczkiem muchy, wypuściła za okno ogromnego bąka, tłukącego się o szyby, poczem usiadła, machając brzozową, więdnącą gałązką nad matką i nad dzieckiem.
— Upał, straszny upał!... oby tylko Pan Bóg zesłał nam choć trochę deszczu... — odezwała się.
— Tak, tak... cicho — odparła Kiti, kołysząc się z lekka i ostrożnie przytrzymując pulchną rączkę, którą Mitia poruszał nieustannie, otwierając co chwila i zamykając znowu oczki. Od czasu do czasu tylko, nie przestając ssać, dziecko podnosiło swe długie, zawijające się rzęsy, spoglądało na matkę wilgotnemi oczyma, które w półmroku wydawały się czarnemi. Niańka przestała machać gałązką i zdrzemnęła się; z góry doleciał ożywiony głos starego księcia i śmiech Katawasowa.
„Widocznie rozgadali się bezemnie — pomyślała Kiti — w każdym jednak razie szkoda, że niema Kosti w domu... musiał zajść znowu do pasieki. Przykro mi trochę, że tam bywa tak często, ale to nic nie szkodzi... stanowi to dla niego rozrywkę. Teraz jest jakiś weselszy i w lepszym humorze niż na wiosnę, wtedy był ciągle taki posępny i nieswój, żem doprawdy aż obawiała się o jego zdrowie... a jaki on czasami bywa śmieszny!“ — szepnęła, uśmiechając się.
Kiti wiedziała, co dręczyło jej męża: powodem wszystkich cierpień moralnych Lewina była jego niewiara. Gdyby zapytano Kiti, czy przypuszcza, że Lewin w przyszłem życiu, jeżeli nie stanie się wierzącym, zostanie potępionym, musiałaby pomimowoli przyznać, że tak będzie w istocie, a jednak jego niewiara nie martwiła jej. Kiti, dla której nie ulegało żadnej wątpliwości, że człowiek niewierzący nie może być zbawionym, i najbardziej ze wszystkiego na świe-