— Dobrze — rzekła Dolly — idź zająć się kolacyą, a ja pójdę i powtórzę z Gryszą lekcye; zdaje mi się, że on chyba nic dzisiaj nie robił.
— Lekcye, to moja rzecz! Nie, Dolly, ja pójdę!... — zawołał Lewin, zrywając się z miejsca.
Grysza, który chodził już do gimnazyum, powinien był przez lato uczyć się trochę. Darja Aleksandrowna jeszcze w Moskwie uczyła się razem z synem łaciny i, przyjechawszy do Lewinych, przyjęła zasadę powtarzać z nim codziennie, choćby przez pół godziny, najtrudniejsze rzeczy z łaciny i arytmetyki. Lewin ofiarował się zastąpić ją; Darja Aleksandrowna, przysłuchując się pewnego razu lekcyi Lewina, zauważyła, iż odbywa się jakoś inaczej, niż w Moskwie z korepetytorem, i zwróciła na to delikatnie uwagę Lewina, twierdząc, że trzeba przechodzić według podręcznika i że lepiej już ona sama będzie się tem zajmowała. Lewin był oburzony i na Stepana Arkadjewicza, że jest do tego stopnia niedbałym, iż nie on sam, ale matka musi pilnować wykształcenia syna, i na nauczycieli, że tak źle uczą dzieci; obiecał jednak Dolly, że naukę będzie prowadził tak, jak ona sobie życzy; uczył więc dalej Gryszę, ale już nie po swojemu, ale podług książki, pracował więc nad tem niechętnie i często zapominał o lekcyi.
— Nie, ja pójdę Dolly, a ty siedź sobie tutaj i bądź spokojna! — rzekł — zrobimy wszystko porządnie tak jak w książce... tylko jak teraz Stiwa przyjedzie, pojedziemy na polowanie i wtedy opuszczę.
I Lewin poszedł do Gryszy.
Mniej więcej to samo powiedziała Wareńka Kiti. Nawet w dostatnim, zamożnym domu Lewinów Wareńka potrafiła być pożyteczną.
— Ja zajmę się kolacyą, a pani niech posiedzi — rzekła i podeszła do Agafii Michajłownej.
— Zapewne nie mogliście dostać kurcząt, w takim razie trzeba... — rzekła Kiti.
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/33
Ta strona została skorygowana.