Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/333

Ta strona została przepisana.

odzieżą, z chwilą, gdy zaczął spoglądać na nią przez pryzmat codziennego życia.
Siergiej Iwanowicz poradził mu odczytać teologiczne dzieła Chomiakowa. Lewin przeczytał drugi tom i pomimo, że nie podobał mu się z początku wytworny, polemiczny i dowcipny styl, sama treść jednak wywarła na nim wrażenie swą nauką o Kościele. Przedewszystkiem uderzyło go twierdzenie, że osiągnięcie praw Boskich nie jest danem pojedyńczemu człowiekowi, ale zjednoczeniu ludzi, połączonych miłością, to jest Kościołowi; Lewina ucieszyła myśl, że lżej byłoby wierzyć w istniejący, żyjący obecnie Kościół, zawierający w sobie wszystkie wierzenia ludzi, mający Boga na czele, a zatem święty i nieomylny, i od niego już przyjąć wiarę w Boga, w stworzenie, w upadek, w odkupienie, niż zaczynać od Boga, dalekiego, tajemniczego Boga, od stworzenia i t. p. Ale gdy przeczytał potem bistoryę Kościoła, napisaną przez katolickiego autora, i historyę Kościoła, pióra prawosławnego pisarza, i gdy przekonał się, że oba Kościoły nieomylne w zasadzie, nie uznają jeden drugiego, to i poglądy Chomiakowa na Kościół rozczarowały go i budowa ta, równie jak i inne filozoficzne, rozsypała się w proch.
Lewin przez całą wiosnę nie mógł dać sobie rady.
„Nie wiedząc czem jestem i po co istnieję, nie mogę żyć. Wiedzieć tego nie mogę, zatem nie mogę żyć“ — powtarzał sobie Lewin.
„W nieskończoności czasu, nieskończoności materyi, w nieskończoności przestrzeni powstaje bańka mydlana — organizm, istnieje przez pewien czas, pęka; a ta bańka — to ja.“
Była to przykra nieprawda, lecz był to jedyny, ostateczny rezultat pracy myśli ludzkiej, ciągnącej się już od wieków w tym kierunku.
Było to ostateczne przekonanie, na którem opierali się wszyscy, we wszystkich prawie gałęziach pracy myśli ludzkiej. Było to panujące przekonanie, i Lewin przyswoił je sobie pomimowoli, nie zdając sobie nawet sprawy, jak i kiedy.