— Zaniosła Mitię do Kołka[1], chce, aby dziecko przespało się tam, w pokoju nie może spać z powodu upału — rzekła Dolly. Lewin zawsze odradzał żonie nosić Mitię do lasu i postępek jej nie podobał mu się.
— Nosi się z nim z miejsca na miejsce — rzekł książę z uśmiechem — radziłem już jej, aby na próbę zaniosła go do lodowni.
— Ma zamiar przyjść potem do pasieki; zdawało się jej, że ty tam jesteś... my wszyscy tam idziemy — mówiła Dolly.
— Cóż słychać koło ciebie? — zapytał Siergiej Iwanowicz brata, puszczając naprzód całe towarzystwo.
— Wszystko po staremu... jak zwykle gospodaruję — odparł zapytany. — Jak długo masz zamiar zabawić? Spodziewamy się ciebie już oddawna.
— Jakie dwa tygodnie... muszę wracać do Moskwy, mam tam dużo zajęcia.
Spojrzenia braci skrzyżowały się, i Lewin pomimo zwykłego, a teraz szczególnie silnego pragnienia, aby pomiędzy nim a bratem istniał życzliwy, a przedewszystkiem szczery stosunek, poczuł, że spogląda na Siergieja Iwanowicza niechętnie; spuścił więc oczy i nie wiedział co mówić.
Lewin zaczął dopytywać się Siergieja Iwanowicza o jego dzieło, chcąc wszcząć rozmowę o rzeczy interesującej brata i odciągnąć go od opowiadania o serbskiej wojnie i o kwestyi słowiańskiej, co Siergiej Iwanowicz miał na myśli, wspominając o zajęciach, oczekujących go w Moskwie.
— Czy były już recenzye o twojej książce? — zapytał Koznyszewa.
— Siergiej Iwanowicz uśmiechnął się, gdyż pytanie to wydało mu się zadanem rozmyślnie.
— Sprawami tego rodzaju nikt się nie zajmuje teraz, a co ja, to już najmniej — odparł. — Przekona się pani,
- ↑ Tak nazywał się lasek koło domu.