Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/366

Ta strona została przepisana.

odwróciła ku niemu głowę, przywołując go z uśmiechem. Jedną ręką podtrzymywała pod główkę leżące na plecach i przebierające nóżkami pulchne niemowlę, drugą zaś, jednostajnie natężając muskuły, wyciskała na nie wodę z gąbki.
— Patrzaj, patrzaj! — zawołała, gdy mąż zbliżył się do niej — Agafia Michajłowna ma racyę... Poznaje...
Chodziło o to, że Mitia, poczynając od dnia dzisiejszego bezwarunkowo poznaje już wszystkich. Aby przekonać Lewina urządzono specyalną próbę, która świetnie wypadła. Kucharka, sprowadzona naumyślnie do tego, pochyliła się nad dzieckiem. Mitia skrzywił się i główką przecząco pokiwał; dopiero gdy Kiti pochyliła się nad nim, twarzyczka rozjaśniła mu się uśmiechem, rączkami schwycił za gąbkę i mlaskając wargami, wydawał taki niezwykły, pełen zadowolenia dźwięk, że nietylko Kiti i niańkę, ale nawet i Lewina ogarnął zachwyt.
Niańka jedną ręką wyjęła dziecię z wanny, polała je wodą, zawinęła w prześcieradło i krzyczące na cały głos podała matce.
— Cieszę się bardzo, że zaczynasz go kochać — odezwała się Kiti do męża, siadając z dzieckiem przy piersi na swem zwykłem miejscu. — Cieszę się nadzwyczaj... prawdę mówiąc, zaczynałam się już martwić... mówiłeś, że jest ci zupełnie obojętnym.
— Nie... nie mówiłem przecież, że jest mi zupełnie obojętnym... mówiłem tylko, że doznaję rozczarowania.
— Dlaczego rozczarowania?
— Rozczarowałem się nietyle względem niego, co względem uczucia, gdyż spodziewałem się znacznie silniejszego. Zdawało mi się, że rozwinie się w mej duszy coś nowego, rozkosznego. I nagle, zamiast tego, pewien rodzaj obrzydzenia i politowania...
Ona słuchała go uważnie, spoglądając na dziecko i ubierając na swe cienkie palce pierścionki, zdjęte przed kąpaniem syna.