zarzucał mu łapy na piersi i zaczepiał niemi o pas od ładownicy. Stepan Arkadjewicz miał na sobie łapcie, postrzępione spodnie i krótkie palto, na głowie zaś resztki jakiegoś kapelusza, lecz broń nowego systemu wyglądała jak zabawka, a ładownica i torba, chociaż widać było po nich, że są już zniszczone, były jednak w najlepszym gatunku.
Wasieńka Wesłowski nie wiedział dotąd o tym prawdziwym myśliwskim szyku, że można być ubranym byle jak, należy jednak mieć całą myśliwską wyprawę bez zarzutu: dowiedział się o tem dopiero teraz, patrząc na Stepana Arkadjewicza, od wspaniałej postaci którego aż biła elegancya i wykwint; postanowił więc, że na przyszły raz i on urządzi się koniecznie tak samo.
— A gdzież nasz gospodarz? — zapytał.
— Młoda żona — odparł z uśmiechem Obłoński.
— W istocie śliczna kobieta.
— Był już ubrany, musiał zapewne pobiedz jeszcze raz do niej.
Domysł Stepana Arkadjewicza był trafny. Lewin udał się znowu do żony zapytać jeszcze raz, czy przebaczyła mu wczorajszą głupotę i prosić ją, aby koniecznie zwracała na siebie uwagę, przedewszystkiem zaś, aby trzymała się zdaleka od dzieci, gdyż mogą ją potrącić; prócz tego pragnął jeszcze raz usłyszeć od niej potwierdzenie, że niema żalu do niego, iż wyjeżdża na dwa dni, i raz jeszcze poprosić ją, aby koniecznie jutro rano przysłała mu przez umyślnego posłańca parę słów, — gdyż chce mieć pewność, że jest zupełnie zdrową.
Jak zwykle, Kiti było przykro rozstawać się na dwa dni z mężem, spojrzawszy jednak na jego ożywioną postać, wydającą się jeszcze ogromniejszą i silniejszą w myśliwskich butach i białej bluzie, i na jakiś niepojęty dla niej blask myśliwskiego podniecenia, Kiti ucieszyła się, zapomniała o swem zmartwieniu i wesoło pożegnała się z mężem.
— Przepraszam panów! — zawołał Lewin, wybiegając na ganek. — Czy śniadanie zapakowane? Dlaczego zaprzą-
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/44
Ta strona została skorygowana.