Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/57

Ta strona została przepisana.

tam już Wesłowskiego. Wesłowski siedział na środku izby, i trzymając się obydwoma rękami za ławkę, z której za unurzane w mule buty ściągał go żołnierz, brat gospodyni, śmiał się swym zaraźliwym, wesołym śmiechem.
— Przyszedłem dopiero przed chwilą, Ils aut été charmants. Niech pan sobie wyobrazi, napoili mnie i nakarmili. Co za chleb, to poprostu coś nadzwyczajnego! A wódka... nigdy nie piłem smaczniejszej! I za nic w świecie nie chcieli wziąć pieniędzy, odpowiadali ciągle „Bóg zapłać!“ czy coś w tym rodzaju.
— Po co mieli brać pieniądze? Oni, widzi pan, częstowali pana, przecież nie mają wódki na sprzedaż... — objaśniał żołnierz, ściągnąwszy nakoniec przemokły but razem z wilgotną poczerniałą skarpetką.
Pomimo brudu w izbie zadeptanej butami myśliwych i nogami oblizujących się psów, pomimo zapachu błota i prochu, napełniającego całą izbę, pomimo braku noży i widelców, myśliwi napili się herbaty i zjedli kolacyę z takim apetytem, jaki bywa tylko po polowaniu; poczem umyli się i poszli do stodoły, gdzie furman przygotował już panom posłania na sianie.
Było już ciemno zupełnie, żadnemu jednak z myśliwych nie chciało się spać.
Rozmowa toczyła się przez czas jakiś o broni, o psach, w ogóle o polowaniu, i wszyscy przyjmowali w niej udział. Wasieńka kilkakrotnie wynurzał swój zachwyt nad noclegiem i zapachem świeżego siana, nad wygodnem spaniem na złamanym wozie, nad dobrodusznością chłopów, co go napoili wódką, i nad psami, leżącymi u nóg swych panów.
Obłoński skorzystał z okazyi, aby opowiedzieć o wspaniałem polowaniu u Maltusa, na którem był w ubiegłym roku. Maltus był to znany powszechnie bogacz, który na budowie kolei dorobił się ogromnego majątku. Stepan Arkadjewicz opowiadał o błotach w Twerskiej gubernii, na których Maltus wziął w dzierżawę polowanie, o jego powozach