Księżna, która siedziała z drugiej strony stołu wraz z Maryą Własjewną i Stepanem Arkadjewiczem, przywołała do siebie Lewina i zaczęła z nim rozmawiać o wyjeździe do Moskwy na czas słabości Kiti.
Wszystkie przygotowania przedślubne raziły Lewina, gdyż drobiazgowością swą nie odpowiadały uroczystości i powadze mającego spełnić się faktu. Obecnie wszelkiego rodzaju przygotowania, dotyczące mających nastąpić urodzin, których termin wyrachowywano jakoś na palcach, wydawały mu się jeszcze bardziej niestosownemi. Przez cały więc czas starał się nie słuchać rozmów o pielęgnowaniu przyszłego dziecka, starał odwracać się i niedostrzegać jakichś tajemniczych, nieskończenie długich pasów, jakichś płóciennych trójkącików, którym Dolly przypisywała nadzwyczajne znaczenie i t. p. Oczekiwany fakt przyjścia na świat syna — (Lewin był pewien, iż będzie syn), fakt, który wszyscy mu obiecywali, w który jednak nie mógł wierzyć, do tego stopnia wydawał mu się niezwykłym — przedstawiał się Lewinowi z jednej strony ogromnem, a zatem niemożebnem szczęściem, z drugiej zaś, nadzwyczaj tajemniczym; urojone więc wiedzenie o tem, co ma zdarzyć się i przygotowywanie się do tego, jak do czegoś powszedniego i zwykłego, wydawało mu się wstrętnem i krzywdzącem.
Księżna jednak nie domyślała się jego uczuć i niechęci, z jaką myślał i mówił o tem, tłómaczyła sobie to obojętnością i lekkomyślnością jego, nie dawała mu więc spokoju, poleciła Stepanowi Arkadjewiczowi, aby wynajął dla młodej pary mieszkanie w Moskwie, i w tej kwestyi właśnie zawezwała teraz do siebie Lewina.
— Niech księżna będzie łaskawa robić, jak uważa za stosowne... ja nie znam się na tem — mówił Lewin.
— A trzeba przecież raz zdecydować się, kiedy przyjedziecie do Moskwy.
— Nie wiem, wiem tylko, że przychodzą na świat całe miliony dzieci bez Moskwy i bez doktorów... dlaczegóż...
Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/72
Ta strona została skorygowana.