Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/85

Ta strona została skorygowana.

nam tego uczuć... nie może jednak trwać tak zawsze. Zacznie im przybywać dzieci i nie będą poprostu w stanie przychodzić nam z pomocą... Przecież ojciec, który sam sobie nic prawie nie pozostawił, nie może nam dopomagać. Nawet więc wychować dzieci nie mogę sama, a muszę doznawać upokorzenia i korzystać z obcej pomocy. Przypuśćmy nawet, iż wszystko będzie jaknajlepiej: żadne dziecko nie umrze i ja jako tako wychowam je wszystkie; w najlepszym razie nie będą nieuczciwymi, to wszystko czego mogę pragnąć... i aby dojść do tego rezultatu, muszę tyle napracować i namęczyć się... Całe życie zmarnowane!“... I znowu przypomniała sobie, co mówiła młoda kobieta, i znowu to przypomnienie wydało się jej wstrętnem, nie mogła jednak nie zgodzić się, że w tych słowach było bardzo dużo prawdy.
— Michale, jak daleko jeszcze? — zapytała Darja Aleksandrowna karbowego, chcąc rozprószyć swe ponure myśli.
— Od tej wsi jeszcze siedm wiorst.
Powóz, minąwszy wieś, wjeżdżał na mostek, przez który, głośno i wesoło rozmawiając, szło kilkanaście wiejskich kobiet z grabiami na ramionach. Darji Aleksandrownie wszystkie twarze, zwrócone na nią, wydawały się zdrowemi, wesołemi i drażniły ją swym wyrazem zadowolenia i spokoju. „Wszyscy żyją, wszyscy cieszą się życiem — myślała w dalszym ciągu Darja Aleksandrowna — a ja, wyrwawszy się, jak więzień z codziennego mego otoczenia, dopiero teraz na chwilę przyszłam do siebie. Wszyscy używają życia: i te baby, i siostra moja Natalja, i Wareńka, i Anna, do której jadę, tylko ja jedna nie.“
„A oni napadają na Annę. I za co?... czyż ja jestem lepsza od niej? Ja mam przynajmniej męża, którego kocham... nie tak coprawda kocham go, jakbym pragnęła, ale zawsze kocham, a Anna swego nie kochała. I na czem polega jej wina? Chce żyć... Bóg włożył w naszą duszę to uczucie; a ja dotąd jeszcze niewiem, czym dobrze zrobiła, żem posłuchała jej wtedy, gdy przyjeżdżała do mnie do Mo-