Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/91

Ta strona została skorygowana.

żne, pytające spojrzenie, jakiem patrzała na nią Dolly, Dolly zaś odezwanie się Świażskiego o wehikule, i pomimowoli wstyd jej było starego, zakurzonego powozu, do którego siadła razem z Anną. Stangret Filip i karbowy doświadczali tego samego uczucia. Karbowy, aby utaić swe zmieszanie, zaczął gorliwie pomagać paniom wsiadać, lecz Filip zmarszczył się i z góry już dał sobie słowo, że nie będzie uznawał tej pozornej wyższości, uśmiechnął się więc ironicznie, spoglądając na karego rysaka, i odrazu zadecydował, że ten kary, zaprzężony do szarabanu, zdatny jest tylko do „promenasów“, i nie jest w stanie zrobić odrazu podczas upału czterdziestu wiorst.
Wszyscy chłopi, zebrani koło wozu, popodnosili się i ciekawie przypatrywali się państwu, robiąc od czasu do czasu swe uwagi.
— Cieszą się... dawno się nie widzieli — zauważył stary.
— Prędko uwinęlibyśmy się, ojcze Hieronimie, gdyby nam dano do wożenia snopów tego karego ogierka.
— Patrzcie się, czy to baba? — zapytał jeden z młodych chłopaków, wskazując na Wasieńkę, wsiadającego na damskie siodło.
— Głupiś, to chłop... widzisz jak wskoczył!
— Cóż chłopcy, czy będziemy jeszcze spać?
— Niema już czasu! — rzekł stary, spoglądając na słońce. — Południe już dawno minęło! Bierzcie się żywo do roboty.

XVIII.

Anna przypatrywała się chudej, zmęczonej, pomarszczonej, zakurzonej twarzy Dolly i chciała podzielić się z nią swą uwagą, że Dolly schudła. Przypomniawszy sobie jednak, iż sama wyładniała w tych czasach, i że spojrzenie Dolly powiedziało jej o tem, westchnęła tylko i zaczęła mówić o sobie.