Róże ust twoich i policzków zbledną
Jak popiół: oczu zasłony zapadną,
Jak gdy dłoń śmierci zakrywa dzień życia;
Każdy twój członek pozbawiony władzy,
Zdrętwieje, zstęgnie, zziębnie, jak u trupa.
I w tym pozornym stanie nagłej śmierci
Zostawać będziesz czterdzieści dwie godzin;
Wtedy się ockniesz, jak ze snu błogiego».
Natomiast przekonanie, iż istnieją trucizny, które natychmiast sprowadzają śmierć, trucizny, o których Szekspir mówi przez usta Romea:
»daj mi
Drachmę trucizny takiej, coby mogła
Po wszystkich żyłach rozejść się od razu,
I nienawistne życie odjąć temu,
Co jej zażyje; coby tak gwałtownie
Wygnała oddech z piersi, jak gwałtownie
Lontem dotknięty proch wypędza pocisk
Z czeluści działa«,
nie jest zmyślonem i przesadnem, wszak bowiem znamy podobnie piorunujące działanie kwasu pruskiego.
W szeregu substancyj, znanych pod nazwą trucizn, mieściły się liczne zioła, które dzisiejsze badania wykazały jako dla zdrowia obojętne, a którym jednak dawniejsza wiara, zakorzeniona w zabobon ludowy, dotąd przypisuje trujące, lecznicze lub inne cudowne właściwości[1]. W szeregu tym figurują jako trucizny różne narządy i wydzieliny zwierząt i ludzi, n. p. wedle Codronchiego[2] mózg kota, mocz mysi (zapach pietrasznicy, może dla tego?), pot koński i muła, świeża krew byka, krew miesiączkowa itd. Co do działania tej ostatniej opowiada Sonnini[3], że Egipcyanki zazdrosne o mężów, podają im w pewnych fazach księżyca własną krew miesięczną w pokarmach, w następstwie której ci zmierają w ciągu roku z wycieńczenia.