Strona:Lew Tołstoj - Śmierć Ivana Iljicza.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

czyka i do samego końca nie poddając się przygnębiającym wrażeniom. Wyszedł najpierwszy. W przedpokoju nie zastał nikogo. Chłopak kredensowy, Herasim, wybiegł z pokoju zmarłego, silnemi rękoma przerzucił cały stos okryć, wyszukał futro Piotra Iwanowicza, strzepnął i podał.
— I cóż Herasim? — rzekł, aby coś powiedziéć, Piotr Iwanowicz. — Żal? Szkoda?
— Wola bozka. Wszyscy tam będziemy, — odparł Herasim, wyszczerzając białe, silne, prawdziwie chłopskie zęby.
I, jak człowiek bardzo zajęty, wypadł na ulicę, zawołał stangreta, wsadził Piotra Iwanowicza, śpiesząc z powrotem, jakby mu wiele jeszcze zrobić należało.
Piotr Iwanowicz, znalazłszy się w karecie, doznał prawdziwéj rozkoszy, mogąc odetchnąć nareszcie świeżém, czystém powietrzem, po zmieszanych zapachach kadzidła, rozkładającego się ciała i karbolu.
— Dokąd pan każe? — spytał stangret.
— Nie późno jeszcze. Wstąpię do Teodora Wasiljewicza.
Kareta ruszyła.
Piotr Iwanowicz zdążył pod koniec pierwszego robra, w sam czas właśnie, aby się zapisać na piątego.




ROZDZIAŁ II.

Przeszłość Iwana Iljicza była bardzo zwykłą i prostą, a zarazem prawdziwie tragiczną.
Umarł w 45-m roku życia, jako członek izby sądowéj. Ojciec jego, jeden z tych urzędników, co to służąc w Petersburgu w różnych ministeryach i departamentach, wdzierają się z czasem na błogosławione stanowisko, na którém, pełniąc jakieś fik-