Strona:Lew Tołstoj - Śmierć Ivana Iljicza.djvu/41

Ta strona została uwierzytelniona.

unikać wszystkiego, co gniew jego pobudzało i wywoływało, ale on postępował przeciwnie. Ponieważ wiedział, że spokój jest mu koniecznym, zwracał więc baczną uwagę na wszystko, co spokojowi temu zagrażało, i przy najmniejszém jego naruszeniu, wpadał w złość i gniew niesłychany.
Stan jego pogorszało jeszcze czytanie książek medycznych, oraz bezustanne narady z lekarzami. Pogorszenie wzrastało jednak zwolna, stopniowo, tak, że porównywając dni po sobie następujące, mógł się jeszcze oddawać złudzeniom — różnica była nieznaczna. Tylko po każdéj wizycie u doktora wydawała mu się ona większą — i zawsze na gorsze. Nie zaprzestawał jednak tych odwiedzin i leczył się w dalszym ciągu. Wybrał się nawet do drugiego sławnego lekarza.
Znakomitość Nr. 2 powiedziała mu mniéj więcéj to samo, co znakomitość Nr. 1, tylko nieco odmiennie ustawiła pytanie. Konsultacya ta podwoiła obawy Iwana Iljicza i przygnębiła go jeszcze bardziéj. Jeszcze inny doktor — przyjaciel jego przyjaciela, — zupełnie różną od dwóch pierwszych postawił dyagnozę; ale chociaż obiecywał wyzdrowienie, pytaniami i przypuszczeniami swojemi tak oplątał i przeraził Iwana Iljicza, że zniechęcony, odsunął się wkrótce od niego. Po nim przyszła koléj na homeopatę, który znów inaczej określił chorobę; dał nawet lekarstwo, które Iwan Iljicz w tajemnicy przed wszystkimi zażywał cały tydzień. Lecz po tygodniu, nie czując żadnéj ulgi, stracił wiarę we wszystkie wogóle lekarstwa i wpadł w zupełne zwątpienie. Aż dnia jednego słysząc, jak pewna znajoma dama opowiadała przy nim o cudowném wyleczeniu z pomocą świętego obrazu, przeraził się na seryo, zauważywszy, że fakt tak mało prawdopodobny zajmuje go nierównie więcéj, niżeliby należało.
— „Czyżbym już do tego stopnia osłabł na umyśle? — spytał sam siebie z przestrachem. — Głupstwo: cóż znowu! Nie trzeba przesadzać i wątpić, ale wybrawszy jednego doktora, trzymać się jego kuracyi. Tak zrobię. Przestanę myśleć, a leczyć się