i dowodzić, że gdyby nie Petryszczew i Liza, którzy się już wybrali, a których niepodobna przecież puścić bez żadnéj opieki, — ona najchętniéj pozostałaby w domu i spędziła wieczór z nim razem. A niech téż pamięta o lekarstwie i poleceniach doktora.
— Teodor Piotrowicz (narzeczony) chciał cię odwiedzić, czy można? I Liza także.
— Dobrze, niech przyjdą.
Weszła córka, strojna, pachnąca, wydelkotowana, tchnąca życiem i zdrowiem. Ani rozumiała nawet, jaką tém swojém zdrowiem sprawia przykrość choremu. Młoda, silna, zakochana, z niechęcią patrzyła na ból, chorobę i śmierć, które zakłócały jéj szczęście.
Przyszedł i Teodor Piotrowicz, ufryzowany à la Capoul, z długą tłustą szyją, obciągniętą białym, bardzo wysokim, stojącym kołnierzykiem, we fraku, mocno wyciętéj kamizelce, jednéj rękawiczce i z szapoklakiem w ręku.
Za nim wsunął się gimnazista, w nowym mundurku, w rękawiczkach, z podkrążonemi oczyma, niepewny i onieśmielony.
Syn budził zawsze w Iwanie Iljiczu uczucie litości i ubolewania, a błędny, bolesny wzrok chłopca przejmował go strachem. Teraz, zdawało mu się, że prócz Herasima, jeden Wasyl tylko pojmuje i współczuje jego cierpieniom.
Wszyscy usiedli i znów spytali o zdrowie. Nastało przykre milczenie. Liza zapytała matki o lornetkę. Wszczął się spór z tego powodu. I znów milczenie — ciężkie, nieprzyjemne.
Teodor Piotrowicz spytał chorego, czy widział Sarę Bernhardt? Iwan Iljicz nie zrozumiał z początku pytania, i po chwili dopiero odpowiedział:
— Nie, — a pan ją już widziałeś?
— Tak, w „Adryannie Lecouvreur.“
Praskowia Teodorówna zauważyła, że w téj roli jest ona właśnie najlepszą. Córka zaprzeczyła. Zawiązała się rozmo-
Strona:Lew Tołstoj - Śmierć Ivana Iljicza.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.