nie mogło być nigdzie, ani na dnie morza, ani we wnętrznościach ziemi, — Iwan Iljicz żył wyłącznie przeszłością.
Obrazy téj przeszłości jeden za drugim stawały mu przed oczyma. Zaczynało się to zwykle od czasów najbliższych, a cofało coraz daléj i daléj do niezapomnianych nigdy chwil dzieciństwa. To był kres, — na nim zatrzymywały się wszystkie wspomnienia, i lada drobnostka wystarczała, ażeby je wywołać. Zdarzało się naprzykład, że podają mu do obiadu kompot ze śliwek, i Iwan Iljicz przypomina sobie natychmiast śliwki zrywane z drzewa w ogrodzie rodziców, ich smak, soczystość, pestkę, którą z takiem upodobaniem wysysał, a daléj cały szereg wrażeń i obrazów: nianię, brata, zabawki...
— „Nie, nie! to zbyt bolesne,“ — powtarza sobie, starając się powrócić do rzeczywistości, i wpatruje się znowu bezmyślnie w safianowe pokrycie kanapy...
Safian?... Nietrwały to materyał, a drogi; spierał się o to w swoim czasie z żoną... I przypomina sobie nagle safianowy pugilares ojca, który podarł, bawiąc się z bratem. Ukarano ich za to, a matka na pocieszenie przyniosła im ciastek.
I oto znalazł się znów w epoce, do któréj wraca nieustannie. Bolą go te wspomnienia, stara się je odsunąć, nie myśléć o nich, zająć się czém inném... Napróżno! Powracają, oplątują go, wdzierają się w każdy zakątek serca... I znowu jest w ich mocy...
Jednocześnie myśl o chorobie nie opuszcza go na chwilę. Przypomina sobie jéj przebieg i symptomata, zastanawia się nad niemi, bada, kombinuje. To samo zjawisko powtarza się i tutaj: im daléj od chwili obecnéj, tém więcéj sił i życia. I nie tylko życia było więcéj, ale i lepszém było to życie. Wzrost choroby, coraz wyższe jéj natężenie i stopniowe wzmaganie się męczarni, obniża wartość życia, czyni je lichszém i marniejszém. A czémże było ono w istocie? Jeden jaśniejszy punkt tam, w oddali, w zaraniu życia, a potém coraz ciemniéj, coraz bliżéj do końca.
Koniec zbliża się z szybkością — „odwrotnie proporcyo-
Strona:Lew Tołstoj - Śmierć Ivana Iljicza.djvu/71
Ta strona została uwierzytelniona.