Strona:Lew Tołstoj - Chodźcie w światłości.djvu/29

Ta strona została przepisana.

Z jakiego powodu dręczył on tak siebie? Z jakiego powodu gubił tak swe młode lata? Szczęścia było niewiele, a smutku i nieszczęścia wiele. Najgłówniejszem jednak było to, że czuł się tak samotnym. Przedtem była kochająca matka, był ojciec, byli nawet przyjaciele, — teraz nie miał nikogo. Nikt go nie kochał! Dla wszystkich był ciężarem! Wszystkim umiał stanąć na drodze życiowej: dla matki był przyczyną nieporozumienia z ojcem, dla ojca był marnotrawcem bogactwa, zebranego ciężką pracą całego życia dla przyjaciół był niebezpiecznym, nieprzyjemnym współzawodnikiem. Dla nich wszystkich powinno być pożądanem, żeby on umarł.
Roztrząsając swe życie, wspomniał o Pamfilu i o ostatniem widzeniu się z nim, i o tem jak Pamfil wzywał go do siebie, do chrześéjan. I przyszło mu do głowy nie powracać do domu, a wprost udać się do chrześéjan i pozostać z nimi.
Lecz czyż położenie jego jest tak rozpaczliwe? pomyślał, i znów zaczął przypominać sobie wszystko, co z nim zaszło i znów przeraziło go to, że wydało mu się, iż nikt go nie kocha i że on nie kocha nikogo. Matka, ojciec, przyjaciele nie kochali go, powinni byli pragnąć śmierci jego; lecz czy i on sam kochał kogo? Przyjaciół? Czuł, że nikogo nie kocha. Wszyscy oni byli współzawodnikami, wszyscy byli bez litości dla niego teraz, kiedy wpadł w nieszczęście.
„Ojciec“? spytał siebie, i przerażenie go