Strona:Lew Tołstoj - Chodźcie w światłości.djvu/56

Ta strona została przepisana.

— w tem, że nie potrzebujemy obrony, i tego nikt nam odebrać nie może. Jeżeli zaś przez ręce nasze przechodzą przedmioty, przedstawiające w oczach waszych własność, to my nie uważamy ich za swoje i oddajemy je tym, komu potrzebne są one do wyżywienia. Sprzedajemy winogrona, życzącym sobie kupić je, nie dla własnego zysku, jedynie dlatego, ażeby zdobywać dla potrzebujących koniecznie do życia. Jeżeliby kto bądź zapragnął odebrać nam te winogrona, oddalibyśmy mu je bez oporu. Z tego samego powodu obawiamy się i najścia barbarzyńców. Jeżeliby zaczęli oni odbierać nam dzieła pracy naszej, oddalibyśmy im je bez oporu: jeżeliby zażądali żebyśmy pracowali na nich, my i to wypełnimy z radością i oni nie tylko za nic, ale i niekorzystne byłoby zabijać nas lub męczyć. Barbarzyńcy prędko zrozumieliby i pokochali nas, i od nich mniej byśmy cierpieli niż od otaczających nas teraz i prześladujących nas ludzi oświeconych. Oskarżenia twe przeciwko nam polegają na tem, że my nie osiągamy w zupełności tego, do czego dążymy, nawet że my nie uznajemy gwałtu własności i jednocześnie korzystamy z tego Jeżeli jesteśmy oszustami, to niema co mówić z nami i my nie zasługujemy ani na gniew, ani na obelgi, a tylko na jedną pogardę. I pogardę tą chętnie przyjmujemy, gdyż jedna z zasad naszych, to uznanie swej nicości. Lecz jeżeli my szczerze dążymy do tego, co wyznajemy, to wtedy oskarżenia twoje nas o oszustwo byłyby niesprawiedliwemi. Jeżeli dążymy,