Strona:Lew Tołstoj - Djabeł.djvu/115

Ta strona została przepisana.

a po skończonem łajaniu uśmiechał się i brał się do najbliższej roboty.
Alosza miał dziewiętnaście lat, gdy jego brata wzięto do wojska. Ojciec dal Aloszę na miejsce brata, jako stróża do kupca. Ubrali chłopca w stare buty po bracie, w kubrak i ojcowską czapkę i zawieźli do miasta. Alosza nie mógł dość nacieszyć się swem ubraniem, ale kupiec był niezadowolony z jego wyglądu.
— Myślałem, że dasz mi człowieka jak się patrzy na miejsce Siemiona — rzekł kupiec, oglądając Aloszę — a ty mi jakieś chuchro przywiozłeś. Cóż z niego będzie?
— On wszystko zrobi. Zaprzęgnie, pojedzie, gdzie trzeba, pracować umie. Wydaje się słaby, a jest żylasty.
— No, zobaczę.
— Najważniejsze, że cierpliwy. Do roboty skory.
— Cóż mam robić? Zostaw go.
Alosza zamieszkał u kupca.
Kupiec miał rodzinę niewielką: żonę, starą matkę, starszego syna żonatego, niewykształconego, który z ojcem pracował, młodszego, który skończywszy gimnazjum, poszed na uniwersytet, ale go wyrzucili stamtąd i mieszkał w domu, oraz córkę gimnazjastkę.