Strona:Lew Tołstoj - Djabeł.djvu/33

Ta strona została przepisana.

Liza była słusznego wzrostu, szczupła, rysy twarzy miała wydłużone, stopy i ręce małe, całą postać wysmukłą. Płeć miłą, świeżą i białą, z lekkim rumieńcem, włosy długie, złotawe, miękko wijące się w pukle i przeczyste, jasne i dobre, pełne ufności oczy. Oczy szczególnie mu się podobały, ilekroć myślał o Lizie, zawsze widział przed sobą jej cudne, jasne źrenice.
Tak wyglądała z postawy. Duchowo nie znał jej zupełnie, widział tylko jej oczy i zdawało mu się, że one mówią mu wszystko, coby chciał wiedzieć. I w rzeczywistości mówiły one wiele.
Jeszcze w pensjonacie Liza, mając zaledwie lat piętnaście, kochała się we wszystkich przystojnych mężczyznach, jakich znała i czuła się tylko wtedy ożywioną i szczęśliwą, gdy była zakochaną. Wyszedłszy z pensji, kochała się we wszystkich młodych ludziach których spotykała w towarzystwie i rozumie się, zakochała się również w Eugenjuszu. Ta właśnie kochliwość nadawała szczególniejszy wyraz jej oczom, które go tak oczarowały.
Ale tej samej zimy kochała się równocześnie w dwóch młodzikach i czerwieniała ze wzruszenia, nietylko gdy oni wchodzili do salonu, ale nawet gdy wspomniano ich imiona. Kiedy jednak matka napomknęła jej, że Irtenjew ma prawdopodobnie poważne zamiary, zwróciła się ku niemu wyłącznie z takiem oddaniem się, że tamci stali się dla niej prawie zupełnie obojętni. Kiedy zaś Irtenjew zaczął