Strona:Lew Tołstoj - Djabeł.djvu/43

Ta strona została przepisana.

odrazu stanęła po stronie męża i to tak energicznie, że musiał ją hamować.
Ponadto dużo w niej było smaku, taktu i cała przepaść ciszy. Cokolwiek robiła, czyniła to bez zwracania na siebie uwagi, widocznym był tylko rezultat jej krzątania się, czystość, porządek, wytwórność we wszystkiem. Zrozumiała odrazu, na czem polega ideał życiowy męża, starała się dojść do niego i udawało się jej osiągnąć to, co było jego marzeniem. Brakło im dzieci, ale i na to były nadzieje. Lekarz petersburski, którego porady zasięgali w zimie, upewniał, że jest zupełnie zdrową i może zostać matką.
W istocie pod koniec roku poczuła się znów w odmiennym stanie.
Jedna rzecz tylko, nie truła, lecz zagrażała ich szczęściu, jej zazdrość. Hamowana, ukrywana, a jednak sprawiająca jej nieraz dotkliwy ból.
Eugenjusz nie powinien był nikogo kochać dlatego, że nie było na świecie kobiety godnej jego (nie przychodziło jej nigdy na myśl, czy ona sama była go godną?) i dlatego, że żadna z nich nie powinna była podnieść oczu na niego.