Ta strona została przepisana.
podły, że mając żoną biegam za cudzemi“. Tak dumał siedząc w szałasie, przez którego słomiane pokrycie deszcz pociekał. „Ale żeby choć raz przyszła! Sami, tu, w tym deszczu! Raz jeszcze objąć ją — a potem niech będzie, co chce. Aha! — przypomniał sobie — jeżeli była, to będą ślady“. Popatrzył na ziemią i na niezarosłej ścieżynie znalazł świeży ślad bosej nogi. „Była. No, zatem gdzie ją spotkam, tam wezmą. Nocą pójdą“. Siedział długo w szałasie, zmęczony i zgnębiony. Zaniósł lekarstwo, wrócił do domu i położył się u siebie, czekając na wieczerzą.