Strona:Lew Tołstoj - Djabeł.djvu/90

Ta strona została przepisana.
XXI.

Przykrył rewolwer gazetą.
— Znowu to samo! — zawołała z jakimś przestrachem spojrzawszy na niego.
— Co takiego?
— Znowu tak wyglądasz, jak wtedy, gdy chowałeś się z jakąś tajemnicą przedemną. Geniu, mój złoty, co ci jest? Widzą po tobie, że cię coś dręczy. Powiedz mi, proszę, lżej ci będzie. Cokolwiek to jest, lepiej ci przecież powiedzieć, niż tak się męczyć. Przecież ja wiem, że to nie może być nic złego.
— Ty wiesz? Na razie...
— Powiedz, powiedz. Nie puszczę cię dopóki mi nie powiesz.
Uśmiechnął się smutnie.
Powiedzieć? Nie. I poco zresztą?