czasami działa. W Chinach muzyka jest sprawą państwową. I tak być powinno. Czy można pozwolić, żeby każdy, kto chce, hipnotyzował jednego lub wielu, a potem robił z nim, co chce? A zwłaszcza, żeby takim hipnotyzerem był pierwszy lepszy zdemoralizowany człowiek?
A straszny ten środek wpada czasem w pierwsze lepsze ręce. Naprzykład, weźmy choćby pierwsze presto tej Sonaty Kreutzerowskiej. Czyż można grać to presto w salonie pośród wydekoltowanych dam! Odegrać, poklaskać, potem jeść lody i mówić o ostatnich plotkach. Rzeczy te można grać w pewnych wyjątkowo ważnych, doniosłych okolicznościach i wtedy, kiedy trzeba dokonać pewnych ważnych, odpowiadających tej muzyce czynów. Zagrać i zrobić to, do czego ta muzyka nastroiła. W przeciwnym zaś razie nieodpowiednie ani co do miejsca, ani co do czasu wywoływanie energji uczucia, która nie objawia się w niczem, nie może nie działać zgubnie.
Na mnie przynajmniej rzecz ta podziałała strasznie. Jakgdyby otworzyły się przede mną nowe, jak mi się wydawało, uczucia, nowe możliwości, o których dotychczas nie wiedziałem. Tak, właśnie zupełnie nie tak, jak przedtem myślałem, ale tak — zda się — szeptało mi coś w duszy. Na czem polegała nowość tego, czego się dowiedziałem, nie mogłem sobie zdać sprawy, ale świadomość tego nowego stanu była bardzo radosna. Te wszystkie osoby, a w tej liczbie żona i on ukazały mi się w zupełnie innem świetle. Po tem pre-
Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.