Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/143

Ta strona została uwierzytelniona.

leżało i nie było powodu być dla niej grubjańskim, ale nie mogłem wymyślić innego tonu. — „Wasia, ona umiera. Iwan Zacharycz powiedział.“ Iwan Zacharycz byt to doktór, jej doktór doradca. — „Czy on tu jest?“ — zapytałem, i cała zawziętość na nią znów się podniosła w mej duszy. — „No, to co?“ — „Wasia, pójdź do niej. Ach, jakie to okropne!“ — powiedziała. „Pójść do niej?“ — zadałem sobie pytanie i natychmiast odpowiedziałem w duchu, że trzeba pójść do niej, że widocznie zawsze się tak robi, że kiedy mąż zabija tak, jak ja, żonę, to bezwarunkowo powinien do niej iść. „Jeśli tak się robi, to trzeba iść — powiedziałem sobie. — Tak, jeśli trzeba będzie, zawsze zdążę — myślałem o swym zamiarze samobójstwa i poszedłem do niej. „Teraz będą frazesy, grymasy, ale ja jej się nie dam“ — mówiłem sobie. — „Zaczekaj — rzekłem do siostry — bez butów jakoś niezręcznie, włożę przynajmniej pantofle.“