koszy naszego życia, stąd — próżniactwo mężczyzn i bezwstyd kobiet, które nie wahają się wystawiać na pokaz podniecające zmysłowość części swego ciała zależnie od mody, którą nadają jawne rozpustnice.
I myślę, że to nie jest dobrze.
Nie jest to dobrze dlatego, że osiągnięcie celu — złączenie się z przedmiotem swej miłości w małżeństwie czy też poza niem, choćby nie wiem jak było opiewane przez poezję, jest celem niegodnym człowieka, tak samo, jak niegodny jest człowieka cel zdobycia sobie słodkiego i obfitego jedzenia, będący dla wielu ludzi wyższem dobrem.
Wniosek zaś, jaki stąd można wyciągnąć, jest ten, że trzeba przestać myśleć, iż miłość płciowa jest czemś osobliwem, wzniosłem; trzeba zrozumieć, że celu, godnego człowieka: służenia ludzkości, ojczyźnie, nauce albo sztuce (nie mówiąc już o służeniu Bogu), jakikolwiekby on był, jeśli tylko uważamy go za godny człowieka, że celu tego nie osiągnie się drogą połączenia się z przedmiotem miłości w małżeństwie lub poza niem. Że wprost przeciwnie, kochanie się i połączenie z przedmiotem miłości (choćby nie wiem jak starano się dowieść czegoś odwrotnego w poezji i w prozie) nigdy nie ułatwia osiągnięcia celu, godnego człowieka, ale zawsze je utrudnia.
To jest piąte.