Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/18

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, ale ja sądzę, zgodzi się pan chyba, że kobieta jest człowiekiem i czuje jak mężczyzna. Cóż więc ma robić, jeśli nie kocha swego męża?
— Nie kocha — groźnie powtórzył kupiec, zmarszczywszy brwi i zacisnąwszy usta — ale pokocha!
Ten nieoczekiwany argument szczególnie spodobał się subjektowi, który mruknął coś potakująco.
— Ależ nie, nie pokocha — zaczęła dama — a jeżeli miłości niema, to do tego przecież nie można zmusić.
— No, a jeżeli żona zdradzi męża, wtedy co?
— To nie powinno się przytrafić — odrzekł kupiec — tego trzeba pilnować.
— A jeżeli się zdarzy, to co? Przecież się jednak zdarza.
— U niektórych ludzi się zdarza, a u nas nie — odrzekł kupiec.
Wszyscy zamilkli. Subjekt poruszył się, przysunął i, nie chcąc widocznie pozostać wtyle za innymi, zaczął z uśmiechem:
— Ot i naszemu zuchowi przytrafił się skandal. Też rozsądzić trudno. Też znalazła się kobieta puszczalska i zaczęła się łajdaczyć. A chłopak był poważny i solidny. Najpierw z biuralistą. Tłumaczył mąż najpierw po dobroci. Nie przestała. Obrzydliwe rzeczy robiła. Pieniądze mu ukradła. I bił ją. Ale cóż, coraz była gorsza. Z niechrzczonym, z żydem, przepraszam za wyrażenie, zaczęła krętactwa. Cóż miał robić? Rzu-