Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/22

Ta strona została uwierzytelniona.

zując na damę — że małżeństwo powinno wypływać przedewszystkiem z przywiązania (z miłości, jeśli pan sobie życzy), jeżeli więc ono istnieje, to tylko w tym wypadku małżeństwo stanowi, jakby to powiedzieć, coś uświęconego, i co za tem idzie, każde małżeństwo, którego podstawą nie jest naturalne przywiązanie — miłość, jeżeli pan chce — nie ma w sobie nic moralnie wiążącego. Czy dobrze rozumiem? — zwrócił się ku damie.
Dama ruchem głowy wyraziła uznanie dla dobrego wyjaśnienia jej myśli.
— Następnie — ciągnął dalej adwokat, ale nerwowy pan z błyszczącemi teraz ogniem oczyma widocznie z trudem już się powstrzymywał i, nie dając adwokatowi dokończyć, powiedział:
— Nie, właśnie o tem samem mówię, o wyróżnianiu jednego lub jednej ponad wszystkich innych, ale zapytuję tylko, jak długo ma trwać to wyróżnienie.
— Jak długo? długo, czasem całe życie — odparła dama, wzruszając ramionami.
— Ależ to zdarza się tylko w romansach, a w życiu nigdy. W życiu takie wyróżnienie jednego nad innych trwa lata, co jest już bardzo rzadkie, częściej miesiące, a zwykle tygodnie, dni, godziny — mówił, wiedząc widocznie, że zadziwia wszystkich swojem zdaniem, i z tego właśnie zadowolony.
— Ach! cóż pan mówi! Ależ nie... Nie, niech pan pozwoli! — zawołaliśmy jednocześnie. Nawet subjekt wydał swój nieokreślony dźwięk.
— Tak, wiem — przekrzykiwał nas siwy pan —