o to. Twierdzą oni, że rozpusta jest pożyteczna dla zdrowia, i dbają o dobrze zorganizowaną, systematyczną rozpustę. Znam matki, które troszczą się w ten sposób o zdrowie synów. A nauka posyła ich do domów publicznych.
— A dlaczegóż to nauka? — spytałem.
— A któż to są doktorzy? Kapłani nauki. Któż, jeśli nie oni, demoralizuje młodzież, twierdząc, że jest to potrzebne dla zdrowia. Potem zaś z ogromną powagą leczą syfilis.
— A dlaczegóż mieliby go nie leczyć?
— A dlatego, że jeżeliby jedna setna tych wysiłków, które się zużywa na leczenie syfilisu, była skierowana na wykorzenienie rozpusty, po syfilisie już dawno nie byłoby śladu. W przeciwnym zaś razie wysiłki te mają na celu nie wykorzenienie rozpusty, a popieranie i zapewnienie jej bezpieczeństwa. No tak, ale nie o to chodzi. Rzecz w tem, że mnie, podobnie, jak dziewięciu dziesiątym — jeżeli nie więcej — ludzi, nietylko z pośród naszej sfery, ale ze wszystkich warstw społecznych, ba, nawet z chłopskiej, zdarzyła się ta okropność, że upadłem, nie uległszy naturalnej pokusie wdzięków jakiejś kobiety. Nie, żadna kobieta nie skusiła mnie, a upadłem dlatego tylko, że otaczająca mnie sfera widziała w tym upadku: jedni — zupełnie pożyteczną i korzystną dla zdrowia funkcję, drudzy — zupełnie naturalną i nietylko wybaczalną, ale nawet niewinną dla młodego człowieka igraszkę. Nie rozumiałem, że jest to upadek, lecz poprostu zacząłem się oddawać tym
Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.