Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.
ROZDZIAŁ SIÓDMY

— Tak więc te loki, żakieciki i turnjury schwytały mnie. Złapać zaś było mnie łatwo dlatego, że byłem wychowany w tych warunkach, w których zakochani młodzi ludzie rodzą się jak ogórki na grzędach. Przecież nasze podniecające, zbyt obfite jedzenie przy całkowitej bezczynności fizycznej rozpala jedynie żądze. Chociaż się pan zdziwi może, jednak tak jest. Przecież sam do ostatka nie widziałem tego wszystkiego. Teraz przejrzałem. Dlatego męczy mnie, że nikt o tem nie wie, a mówi się takie głupstwa, jak ta oto pani.
Tak, widziałem, jak chłopi pracowali na wiosnę przy budowie nasypu kolejowego. Zwykłe jedzenie każdego z chłopów to chleb, kwas, cebula, a chłop jest żywy, rześki, zdrowy i ma lekką robotę w polu. Zaczyna pracować na kolei: otrzymuje kaszę i funt mięsa dziennie. Ale zato traci to mięso podczas szesnastogodzinnej roboty z taczkami wagi trzydziestu pudów. I ma w sam raz tyle, ile trzeba. A na co my zużywamy te dwa funty mięsa dziennie, i dziczyznę, i ryby, i wszelkie