Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIAŁ ÓSMY

— A tu właśnie i majątek mój odpowiadał, i suknia była ładna, i jazda na łódkach się udała. Dwadzieścia razy się nie udawała, a tym razem się udała. Niby sidła. Nie żartuję. Przecież teraz małżeństwa urządza się na sposób sideł. Naturalne jest, że dziewczyna dojrzała i trzeba ją wydać. Zdaje się to takie proste; jeśli tylko dziewczyna nie jest potworem i istnieją mężczyźni, którzy się chcą ożenić. Tak działo się w dawnych czasach. Dziewucha dorosła, rodzice zadawali sobie trud, żeby zapewnić jej przyszłość w małżeństwie. Znali oni życie lepiej, nie powodowali się szybko przemijającem upodobaniem, a dobro dziecka obchodziło ich bardziej niż własne. Tak było i jest dziś jeszcze prawie w całej ludzkości: u Chińczyków, Indjan, mahometan, u nas śród ludu, tak się dzieje w rodzie ludzkim, przynajmniej w dziewięćdziesięciu dziewięciu setnych. Jedna setna jedynie — albo i mniej — rozpustników zauważyła, że tak nie jest dobrze, i wymyśliła coś nowego. Co, mianowicie? A no to właśnie, że panny siedzą, a męż-