— Wszyscy się żenią w ten sposób i ja się tak ożeniłem; i zaczął się ów osławiony — miodowy miesiąc. Przecież sama ta nazwa jest podła — zasyczał ze złością. — Włóczyłem się raz w Paryżu po wszystkich widowiskach i, zachęcony afiszem, wstąpiłem obejrzeć kobietę z brodą i psa morskiego. Okazało się, że to był tylko mężczyzna w wydekoltowanej sukni i pies, zaszyty w skórę morsa, pływający w wannie z wodą. Wszystko to było niezbyt ciekawe, ale kiedy wychodziłem, właściciel grzecznie mi towarzyszył i, zwróciwszy się do publiczności u wejścia, mówił, wskazując na mnie: — „Zapytajcie tego pana, czy nie warto obejrzeć. Wstąpcie, wstąpcie, tylko franka od osoby!“ — Wstyd mi było powiedzieć, że obejrzeć nie warto, a właściciel prawdopodobnie na to liczył. Tak zapewne dzieje się i z tymi, którzy sami doświadczyli całej ohydy miodowego miesiąca, ale nie rozczarowują innych. Ja też nie rozczarowywałem nikogo, ale teraz nie widzę powodu, dla którego miałbym nie mówić prawdy.