Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

kogo fakt, który wydawał się drobiazgiem, ale wywołał to wszystko, co się stało później.
Była niezdrowa — i doktorzy zabronili jej rodzić i nauczyli ją środka. Dla mnie było to wstrętne. Walczyłem przeciw temu, ale ona z lekkomyślnym uporem obstawała przy swojem, i ustąpiłem. Ostatnie usprawiedliwienie świńskiego życia — dzieci — zostało odjęte i odtąd życie było jeszcze brudniejsze.
Chłopu, robotnikowi dzieci są potrzebne, chociaż trudno je wyżywić, ale są mu potrzebne, i dlatego małżeński jego stosunek ma usprawiedliwienie. A nam, ludziom, mającym już dzieci, dzieci nie są potrzebne — są one zbytecznym kłopotem, wydatkiem, współspadkobiercami, są ciężarem. I usprawiedliwienia dla świńskiego życia nie mamy żadnego. Albo sztucznie pozbywamy się dzieci, albo uważamy je za nieszczęście, za skutek nieostrożności, co jest jeszcze wstrętniejsze. Usprawiedliwienia niema. Ale tak upadliśmy moralnie, że nie widzimy nawet konieczności usprawiedliwienia się. Większość dzisiejszej wykształconej sfery oddaje się rozpuście bez najmniejszego wyrzutu sumienia. Niema co wyrzucać, gdyż społeczeństwu naszemu brak sumienia oprócz sumienia ogółu, sumienia prawa karnego, jeżeli można tak powiedzieć. A tu ani jedno, ani drugie nie jest zadraśnięte i niema czego się wstydzić przed towarzystwem. Wszyscy to robią: i Marja Pawłowna, i Iwan Zacharycz. Bo pocóż rozmnażać