jedyną rzeczą, godną uwagi, jest miłość. Wyszła zamąż, otrzymała trochę darów tej miłości, nietylko jednak nie to, co jej obiecywano i czego oczekiwała, ale nadto doznała wielu rozczarowań, cierpień i przytem nieoczekiwanej udręki — tyle dzieci. Udręka ta zmęczyła ją. I oto dzięki usłużnym doktorom dowiedziała się, że można obejść się bez dzieci. Ucieszyła się, wypróbowała środek ten i oczekiwała — jednej jedynej rzeczy, którą rozumiała — miłości. Ale miłość z opętanym zazdrością i złością mężem nie była już tą samą miłością. Wyobrażała sobie, tak przynajmniej myślałem, jakąś inną, czyściuchną, nowiutką miłość. I oto zaczęła się rozglądać, jakby oczekując czegoś. Spostrzegłem to i nie mogłem się nie dręczyć. Raz po razie zdarzało się, że tak, jak zawsze, rozmawiając ze mną za pośrednictwem osób trzecich, t. j. mówiąc z obcymi, ale kierując słowa do mnie, śmiało twierdziła (zupełnie nie myśląc o tem, że godzinę temu mówiła coś wprost przeciwnego), twierdziła nawpółpoważnie, że macierzyńskie troski to oszustwo i że nie warto oddawać dzieciom całego życia, że ma się przecież młodość i trzeba się życiem nacieszyć. Mniej zajmowała się już dziećmi, nie z taką beznadziejną rozpaczą jak dawniej i coraz więcej i więcej zajmowała się sobą, swą powierzchownością i nawet udoskonaleniem siebie. Na nowo z entuzjazmem zabrała się do gry na fortepianie, którą przedtem zupełnie zarzuciła. Od tego się wszystko zaczęło
Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/92
Ta strona została uwierzytelniona.