Strona:Lew Tołstoj - Szczęście rodzinne.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.

Pomiędzy Pokrowskiem i Nikolskiem po kilka razy dziennie krążyli posłańcy z zawiadomieniem: co, gdzie i jak ma się robić i chociaż pomiędzy Katią i jego matką na zewnątrz stosunki były jaknajlepsze, można było już jednak zauważyć pewną wrogą chociaż subtelną dyplomacyę.
Tatjana Semionowa, jego matka, z którą dopiero teraz bliżej się poznałam, była sztywną, surową gospodynią domu i matroną starej daty.
Sergiusz Michałowicz kochał ją nietylko miłością synowską, ale przywiązaniem człowieka, oceniającego, że jest najlepszą, najrozumniejszą i najwierniejszą kobietą w świecie.
Tatjana Semionowna okazywała nam zawsze wiele serca, a mnie szczególniej i była zadowolona, że się jej syn żeni; ale gdym ją odwiedzała, jako narzeczona, wydało mi się, że mi chce dać uczuć, iż jej syn mógłby zrobić świetniejszą partyę i że powinnam o tem pamiętać. Ja też uznawałam, że ma słuszność zupełną.
Przez te dwa ostatnie tygodnie widywaliśmy się codziennie. Zwykle Sergiusz Michałowicz przyjeżdżał przed obiadem i pozostawał aż do północy. Nie spędzał jednak nigdy całego dnia ze mną, chociaż mówił, że nie rozumie życia beze mnie, a wiedziałam, że mówi prawdę; starał się jednak nie przerywać swoich zajęć i interesów. Na zewnątrz stosunki nasze wcale się nie zmieniły; mówiliśmy do siebie „pan i pani;” on unikał starannie wszelkich sam na sam.
Niem wiem, kto się z nas dwojga więcej zmienił, ale czułam się teraz jemu równą; nie było już w nim tej tak niemiłej udanej prostoty; widziałam przed sobą nie wzbudzającego strach i szacunek mężczyznę, ale promieniejące szczęściem dziecko.
— Więc tyle tylko w nim było — myślałam nieraz: — to taki sam człowiek, jak i ja, nic więcej.
Teraz zdawało mi się, że czytam w nim jasno i że doskonale go rozumiem.
I wszystko, co odkrywałam, było tak proste i tak zgo-