Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

— Może wolisz z marchwi? — bąknęła drwiąco Marja Dmytrówna.
— Nie, nie, chcę wiedzieć koniecznie z czego będą lody! — wolała Nataszka coraz głośniej.
Hrabina Rostow i wszyscy goście śmiechem wybuchnęli. Nie tyle zabawił ich koncept Marji Dmytrówny, co śmiałość i zręczność młodej dzieweczki, która dotrzymała placu nawet takiemu jak ona Herodowi.
Uspokoiła się mała figlarka, gdy jej odpowiedziano w końcu, że podadzą lody ananasowe. W chwilę później ponalewano szampana, muzyka zagrała grzmiącą fanfarę, hrabia Rostow poszedł do żony z kieliszkiem w ręce, i ucałowali się serdecznie. Powstali wszyscy od stołu, pijąc najprzód zdrowie solenizantek, potem trącając się kieliszkami, jedni z drugiemi, z dziećmi, a nawet z guwernantkami i guwernerami, którym również dano szampana. Służba znowu z hałasem zaczęła krzesła odsuwać i biesiadnicy z twarzami mocno zaczerwienionemi, przeszli z sali jadalnej do głównego salonu, w tym samym co wpierw porządku.





XX.

Stoły do kart stały gotowe w apartamencie hrabiego. Zaczęto zbierać do partji bostona. Hrabia, z talją kart przed sobą, rozrzuconą w kształcie wachlarza, patrzał w nią bezmyślnie. Była to chwila jego drzemki poo-