z nas przez jakie dwa tygodnie. Wtedy to napisał ten jakiś tam świstek bezczelny, który, o ile sądzę, nie może mieć żadnej prawnej wartości...
— Masz tobie... Dla czego nie uprzedziłyście mnie o tem? Gdzie można znaleźć te papiery?
— W dużym pugilaresie z mozajką na wierzchu, który chowa zawsze pod poduszkę... Tak, to ona, przysłużyła nam się w ten sposób. Jeżeli miałam kiedy jaki grzech ciężki na sumieniu, to chyba uczucie nienawiści, którem dusza moja przejmuje się na widok tej bezwstydnej baby! Po co włazi między nas? Oh! nadejdzie kiedyś chwila pożądana, że będę mogła zrzucić ciężar z serca i wyrecytuję jej nie owijając prawdy w bawełnę, ile warta i jakie mam o niej mniemanie! — Zakończyła groźną filipikę, odchodząc prawie od zmysłów z wielkiej irytacji.
Podczas gdy w pałacu hrabiego Bestużewa toczyły się podobne rozmowy i narady, powóz wysłany po Piotra, zajeżdżał cichutko, po dziedzińcu grubo słomą wysłanym. Przywoził on nietylko Piotra, ale i księżnę Trubeckoj, która uznała za stosowne towarzyszyć mu w tej wyprawie. Gdy wjeżdżali na dziedziniec, zwróciła się ku niemu, z gotowemi na ustach słowami pociechy i otuchy. Jakże się jednak zdziwiła, zobaczywszy Piotra smacznie