Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/186

Ta strona została uwierzytelniona.

Co do spadku, który otrzymał, i co do roli, odegranej w tej całej sprawie przez księcia Bazylego, smutne to bardzo dla obudwu! Ah! droga moja Juleczko, słowa naszego Zbawiciela: — „Że łacniej przejść wielbłądowi przez uszko od igły, niż bogaczowi dostać się do królestwa niebieskiego“ — jakąż straszliwą prawdę w sobie zawierają! Lituję się nad księciem Bazylim, ale żałuję jeszcze więcej pana Piotra. Tak młody, a obarczony olbrzymim majątkiem! Na ileż pokus będzie narażony! Gdyby mnie spytano czego pragnę na tym świecie najgoręcej, odpowiedziałabym bez namysłu: — być uboższą od najbiedniejszego nędzarza. Stokrotne dzięki, kochana przyjaciółko, za przysłane mi dziełko, które jak mówisz, takiego hałasu narobiło między wami!“
„Skoro jednak utrzymujesz, że obok ustępów pięknych i budujących, zawiera inne, niedostępne i niezrozumiałe dla słabego ludzkiego umysłu, wydaje mi się wręcz niepotrzebnem, a nawet zdrożnem, zajmować się czytaniem czegoś niezrozumiałego, a tem samem i bez żadnego pożytku dla duszy. Nie pojmowałam nigdy zapamiętałości u niektórych osób, i namiętnego wertowania dzieł mistycznych, zaciemniających jedynie ich umysł i gmatwających ich wyobraźnię. Takie czytanie wprawia li umysł w jakiś stan chorobliwej egzaltacji, wznieca niepotrzebne wątpliwości co do artykułów wiary, nadaje myślom kierunek fałszywy i przesadny, przeciwny prostocie chrześcjańskiej. Czytajmy Apostołów i Ewangielistów. Nie starajmy się badać tego, co w nich jest tajemniczem. Czyż moglibyśmy ośmielić się, my, nędzni grzesznicy, do roztrząsania i krytykowania bezbożnego,