Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/24

Ta strona została uwierzytelniona.

bystrego, dowcipnego i rozumnego. Rozmowa księdza Morio pociągnęła go sympatycznie. Zatrzymał się więc, czekając na dobrą sposobność, żeby wystąpić z własnem zdaniem: jest to poniekąd słabostką wszystkich młodzików.





III.

Wieczór panny Scherer był w pełnym biegu. Wrzeciona pracowały bez przestanku we wszystkich kątach salonu, gładko i równo. Jedyny wyjątek stanowiła „ciotunia“ siedząca obok damy także już niemłodej, z twarzą żółtą pomarszczoną, z oczami wyblakłemi od łez, która była dziwnie pomieszana i nie swoja w tem świetnem towarzystwie. Utworzyły się w salonie trzy kółka odrębne. W środku pierwszego, gdzie przeważała płeć męzka stał ks. Morio, żywo rozprawiający. W drugiem, złożonem z samej młodzieży, błyszczała jak metor piękna Helena Bazylówna, obsypywana hołdami, składanemi u jej stóp, jak zwyczajnie; a dodawała mu pieprzyku i zacięcia pewnego, milutka i dowcipna księżna Bołkońska, mimo stanu poważnego, świeża i ponętna, jak róża. W trzecim kółku prezydowała panna Scherer, z nieodstępnym od jej boku wicehrabią Mortemart’em.
Wicehrabia, o rysach łagodnych i wzięciu wytwornem, prawdziwie salonowem, pozował na człowieka sławnego. Dla przyzwoitości jedynie zostawiał towarzy-